wtorek, 10 stycznia 2012

Księżyc patrzy ci na ręce. Obejmij mnie.


Zapisywałam kartki błękitnego papieru, będąc na zewnątrz. Nieśmiało patrzące, piwne oczy raz po raz zamykane były przez deszcz. Chłód nocy wlewał się do duszy, kiedy czekałam na ciepło bijące gdzieś z wnętrza ciebie, będącego nieopodal. Polubiłam to, czy polubiłeś mnie dręczyć? Co zrobić, gdy atrament zaczyna się rozmywać a dopiero co napisane słowa zaczynają blednąć w srogim blasku wszystkowiedzącego księżyca. Masz ramiona ze stali, ciepłe jak słońce, ale nauczyłeś się mnie dręczyć, nauczyłeś się obiecywać wzrokiem całe zło tego świata. Księżyc patrzy ci na ręce. Obejmij mnie. Tyle w zupełności wystarczy. Jesteśmy złamani i niech to stanie się naszą prawdą. Chcemy być tylko sobą.
Pamięć podpowiada, że historia zatoczy kolejne koło, iskrzy się, spalając kolejne mosty pragnień.Oddychałeś z wolna, a ja nie mogąc cię obudzić, oddychałam obok, w trochę innym rytmie, więc niech wszystkie zamki z piasku się rozsypią, gdy choć raz pomyślę, by się w tobie spalić. Ale będę czekać, czekać na dla mnie skomponowany wolny taniec przeznaczenia, by jakoś móc zasnąć kolejnego dnia...
Za oknem pada deszcz, minęło sto milionów lat podczas obrotów ziemi w ułamkach ostatnich sekund.Coś się zmieniło, kiedy ciemna chmura przesłoniła nagle posrebrzaną tarczę księżyca. Mogłeś mieć to wszystko, bo było na wyciągnięcie rzęsy; uciekliśmy zatem, oboje, opowiadając sobie dowcipy o kaczorkach i myszkach. Jak mogłeś tak wprost, bez słów, a jednak bez zakończenia, zupełnie, jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Bo nic przecież się nie wydarzyło.
Deszcz pada za oknem, jak zwykle przed siebie, jak zawsze z góry do dołu, a ja, zmywam naczynia po porannej jajecznicy.
Czas mi wciąż ucieka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz