czwartek, 22 listopada 2012

pomiędzy palcami



Z przypadkowych interakcji pomiędzy czasem a przestrzenią zrodziło się coś innego, niż wszystko wokół, chociaż wciąż o znamionach wszystkiego tego, co minione. Czasami zastanawiam się, jak tamte krople deszczu przedostały się do wnętrza jego skromnego serca; chyba po prostu nie rozumiem. To, co nowe, pochłonęło kilka tamtych kropel i na kilka godzin zatrzymało je w sobie. Delikatnie, bo po krzywiznach ciała a jednocześnie pomiędzy życzliwymi oddechami, słuchaliśmy, tej ciszy, która wypełniała nam umysły. A potem całkiem wokół nastała ciepła w swych obłokach aura niedowierzania, zmieszana z ziemistym posmakiem niedopowiedzianych zdarzeń. Pomiędzy palcami włosy wplątywały się w kłopotliwe życzenie tamtych chwil, które trwały dłużej niż trwać miały. Oświetlone aurą oblicze, z lekko rozchylonymi ustami, czekało, jak gdyby było spłoszonym króliczkiem, spowitym w srebrzystoszarą poświatę księżyca. Czekało na coś, czego nie można było wtedy dookreślić, coś, nieznajome i nieznane w swej prostocie, a jednak wciąż zawile nieprzeciętne. Trochę dziwnie, kiedy nasze opuszki się spotkały, ale złączone razem, emitowały właściwą tylko sobie moc, nienaznaczoną żadną definicją. Niemi, w swoich dialogach oddechowych zasypialiśmy, a nad nami unosił się gęsty pył złożony z tego czegoś innego, co się wtedy utworzyło. Nie pomogło, nawet uchylone na przestrzał okno; nie pomogły drzwi tak skrzętnie pozamykane przed zewnętrzem naszych marnych wtedy egzystencji. To coś zawisło perfidnie nad sufitem i grzecznie mówiło, że jeszcze nie czas, by odejść. A dłońmi bawiło się kroplami deszczu zebranymi z jego jeszcze miarowo bijącego serca.