sobota, 23 kwietnia 2011

Just do.

    
    ...siedziała sama, nie samotna, w pewnym miejscu na brzegu Wisły; siedziała w słodkim lenistwie piątkowego popołudnia, mała o rudych włosach, które odbijały od siebie wesołe ogniki równie popołudniowego, leniwego w tym czasie słońca.
    Wał był nisko, albo raczej to Wisła tutaj była nieco wyżej niż, np. w okolicach Kazimierza czy Wawelu. Mała usiada więc na betonie w idealnie szarym kolorze, na którym nie było żadnych, żadnych gołębich niespodzianek. Wisła była taka niesamowicie letnia.  Niebiesko zielone jej wody odbijały w sobie promienie słoneczne, tak licznie wystygłe na powierzchni. Czuło się po prostu, jak rzeka uśmiecha się do ciebie, jak śmieje się razem z tobą, jak oddaje ci każde radosne spojrzenie, jak podaje ci dłoń, kiedy  na chwilę zgubisz w jej mętnych wodach swój nieśmiały uśmiech.
     Rześko i bez cienia wątpliwości zdjęła buty, skarpety i opuściła nogi w dół, stopy swe, zanurzając w wodzie.
     Od razu poczuła ten chłód uderzający w jej delikatną skórę, zupełnie jakby ktoś dźgał ją małymi igłami w podeszwy stóp; zupełnie, jakby rzeka nie chciała jej czuć w sobie. I nie dała jej tej satysfakcji, jeszcze mocniej poruszyła stopami taflę wody, aż w końcu bezczelnie wsadziła całe stopy, aż po kostki, do wody. Tak. Wtedy rzeka się jej poddała a chłód przestał dokuczać. Stał się częścią tej  małej rudej dziewczynki, która siedziała na betonowym brzegu rzeki z nogami wetkniętymi w wodę.
    Wiatr  wiślany hulał jej po twarzy, przewracając skrzętnie ułożoną wcześniej grzywkę w swoim ulubionym kierunku, czyli nie tak, jakby ona tego chciała. Wiatr muskał ją po dłoniach i przypominał czyjś dotyk, pieszczotliwy i jedyny w swoim rodzaju…
     Falowanie rzeki nagle dopadło jej młodych jeszcze, choć starych bardzo duchem, nagich stóp. Woda przelewała się jej  łagodnie  przez palce a wiatr znad powierzchni przewracał ogniste włosy na jej głowie.
     Siedziała, w słonecznym blasku, rześko skąpana i radosna, mimo wszystko, na kamiennym, betonowym w swej szarości brzegu Wisły a mijający ją przechodnie patrzyli się od czasu do czasu, rzucając jakiś uśmiech to do niej, to do siebie. Niewyjaśnionym jest, co tam robiła. Może tak chciała, może znalazła się tam przypadkiem. Żaden z owych rzeczonych przechodniów nie odgadł jej historii.
     Mała, ruda dziewczyna, zakryta czarnymi okularami, z nagimi stopami wetkniętymi w sam środek Wisły, z torbą w paskudnym, zielonym kolorze , co leżała tuż obok pary butów, naprędce zdjętych z wetkniętymi weń skarpetkami, zdjętymi równie szybko, co buty.
     Czuła na stopach lekkie falowanie; Wisła zaczęła ożywać tuż pod jej stopami  a spływające z nieba ciepło przyprawiało o radosny nastrój.
     ‘A gdyby tak tam wskoczyć?’ –pomyślała, ale nagle zdała sobie sprawę, że myśli o wiecznym tańcu z rzeką, która już nigdy jej ze swych objęć nie wypuści.
    Porzuciła myślenie, wyzbyła się każdej myśli, jaka zaprzątała jej w tym momencie głowę. Wiedziała, że ta przyjazna jej rzeka jej w tym pomaga, podaje jej dłoń i sprawia, że człowiek staje się po prostu, sobą, albo, że przynajmniej się wycisza. Tak, to koniec był. Przecież o tym wiedziała. To już odeszło w niepamięć. Nie ma, nie będzie. Nie potrzeba już łez, nie potrzeba krzyku, nie potrzeba złości. Tu, nad tą rzeką, odeszło to, co nie pozwalało jej spać w nocy, co sprawiało, że  nosiła na sobie wielki ciężar. Brzemię, jakie czuła w sobie właśnie szło na dno, tu, w tej rzece, razem z jej falami rozmywało się w nicość.
    Patrząc na ogniki błyskające wesoło na tafli wody odnalazła spokój, jakiego nie czuła w swoim sercu od tak okropnie długiego czasu. To było niesamowite. Echa przeszłości wreszcie odpłynęły, rozpuściły się gdzieś w tej rzece, która przygarnęła ją tutaj i przywiodła tego dnia i każdego innego, kiedy ją odwiedzała.
.Cisza.
    Cisza dookoła przyprawiała ją swoim opanowaniem i zdawało się, że spokój ten może tak trwać wiecznie, w opanowaniu tym, który zagościł w tym pustym serduszku, tej małej, rudej dziewczynki, która siedziała sobie na betonowym wale, z nagimi, bezbronnymi stópkami wetkniętymi w chłodną wodę Wisły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz