wtorek, 26 kwietnia 2011

...i może ciało to młode od jej pocałunków


     ...i może ciało to młode od jej pocałunków skłaniało się bardziej, by jednak zostać, lecz z grubsza wiadomo było, że trup, jak każdy pusty szablon człowieka musi, w końcu, odejść. Wiedziała to też i ona, kiedy dotykając czule jego ciepłą jeszcze od niebytu dłoń, zapadała się z wolna w otchłań przepaści owładniętej przez Mrocznego Żniwiarza, co zabrał niegdyś, jakby przed kilkoma laty jej ukochanego do Krainy Cienia.
    Żar ciepły, jaki bił z jego przepięknych, marmurowych dłoni przyprawiał o zawroty głowy w tak wspaniałomyślnie przeżywanych przez nią obrazów ich wspólnego życia w swojej wyobraźni. Z pasją oddawała każde odbicie jego martwej skóry na swoim ciele i z każdym kolejnym muśnięciem jego dłoni o jej dłoń burza w jej sercu i umyśle coraz bardziej i mocniej rozbrzmiewała, wybuchając w końcu, w malinowym podmuchu namiętności, dziko skąpanej w fałszywym dźwięku deszczu, jaki rozbrzmiewał od dawna w jej osobie.
    Patrzyła na płomiennie trupie ciało, jakie leżało na czarnej, satynowej pościeli w wielkim blasku księżyca, co wlewał się nieprzytomnie przez małą dziurkę w uchylonym na przestrzał oknie. Martwy korpus wydzielał z siebie skwar zapachów tak obezwładniających i tak podniecających, że trudno jej było skupić myśli swe grzeszne na czymkolwiek innym, oprócz jego rozerwanego za życia ciała. Nieśmiało w swojej męskości zarysowane mięśnie nieruchomo poruszały każdy włosek na jej wątłym, żywym jeszcze, lecz cicho umierającym kobiecym ciele. Był tak piękny, że przyprawiał o wzrost ciśnienia w żyłach samym wyglądem, samym widokiem jego. Był, jak polarna zorza, jedyny w swoim rodzaju, cudowny, wspaniały, niepowtarzalny.
    Odnalazła go. Odnalazła to, czego szukała przez całe swoje samotne życie. Był tam przez cały czas. Gdzieś. Któregoś dnia weszła na tę wieżę, na ten zamek, w którym jego jeszcze nigdy wcześniej nie było. Wiedziała, że jest blisko, czuła go w sobie, i czuła, że jest właśnie tym, czego potrzeba. Szukała go całe życie, ale nie wiedziała, że pokocha zwłoki mężczyzny, który został jej zesłany przez wielkie kajdany Nici tkanej skrupulatnie przez trzy siostry Przeznaczenia.
    ...i oczy jego, w śmiertelnym zapomnieniu, w swoim błękitno-szarym tunelu do Krainy Cienia wpatrywały się usilnie w nią, gdy ona, płomiennie pożądała jego dotyku na swej zapomnianej przez wszystkich skórze. I tkwili tak, przez wieki całe, w korytarzu, w poczekalni, czekając na coś, co przecież już ich połączyło, w prostym uścisku ich dłoni.
    Wystarczyło by  to przecież, by móc zbudzić go z wiecznego snu i ją ze snu zapomnienia. Wystarczyło tylko móc uwierzyć w dziejący się w czasie teraźniejszym cud, i przyznać się przed sobą, że to się dzieje naprawdę.
    Ale on był martwy, a ona zapomniana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz