Śnimy na wielu poziomach życia.
Śnimy, podczas oglądania meczu w telewizji, śnimy wtedy, gdy robimy sobie o 1 w nocy naleśniki z czekoladą, śnimy, kiedy rozmawiamy o świadomych snach, śnimy, gdy ktoś opiera swoją śpiącą i zmęczoną główkę na naszym ramieniu, śnimy w końcu, kiedy zasypiamy.
Śniąc, wydaje się nam, że to wszystko jest takie złożone, lub takie proste. Zawsze nam się jednak tylko wydaje, bo nigdy do końca nie wiemy, który z tych światów jest rzeczywisty. Ten ze snów czy ten, który opuszczamy, przenosząc się do konstrukcji snu.
Czym jest to, co zwiemy 'życiem'? Co jest realne, co jest prawdziwe?
Bo ja już w nic nie wierzę. W nic.
Liczy się tylko bicie naszych serc.
Nieważne jest to, ile znaków jest przed nami, które mówią, że powinniśmy zawrócić, że nie ma w tym przyszłości, że w nas nie ma przyszłości, że my tej przyszłości nie mamy. Zresztą sama przyszłość też nie istnieje, ani przeszłość. Czas to iluzja. Czas to konstrukcja, którą tworzymy my, o której my decydujemy, dodając do tego przestrzeń. To my jesteśmy architektami w biernym obrazie, aktywnie przez nas malowanym.
Jest tylko teraz.
I to teraz właśnie mamy, nie inny dzień, nie inny weekend. Teraz chodź ze mną, gdzieś gdzie nas nogi poniosą. Wtedy będzie dobrze, albo będzie źle. Czy to ważne?
Albo zostawcie mnie kompletnie w Ciemności. Wszystko jest mi jedno.
Chcę odnaleźć znaczenie.
Poszukuję znaczenia w tym wszystkim.
I jakoś jeszcze się trzymam, jeszcze stawiam kolejne kroki, jakoś oddycham.
Ledwo, ale oddycham.
...a nad ranem, pozwól, że się nie obudzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz