sobota, 19 marca 2011

Co wy głupcy wiecie o umieraniu?


Co wy głupcy wiecie o umieraniu? Co wy kurwa, wiecie w ogóle o życiu?

Nic nie wiecie. Ignoranci.

    Codziennie, w każdej sekundzie, w każdej minucie, w każdej godzinie tej cholernej egzystencji nasze ciała i nasze umysły obumierają. Coraz mniej życia jest w każdym włosku, w każdej komórce naszej, w każdej torebce i w każdym bucie.
    Umieramy na poczcie, na basenie, w sklepie, na zajęciach, podczas egzaminu z Prawa Konstytucyjnego i podczas ćwiczeń z Systemów Politycznych; umieramy, całując się namiętnie pod kołdrą i umieramy stojąc w kolejce, czekając na burgera za 3 zł w Mac'u; umieramy na koncercie ukochanej kapeli, gibając się do rytmu i umieramy przerzucając kolejne strony znienawidzonej przez nas książki; umieramy, gdy na siebie patrzymy, przedzieleni klubowym stołem i umieramy w tańcu, co wyzwala w nas dzikie pasje pożądania.
    Nie jest to ważne, gdzie w końcu dokończymy żywota. Nich to się stanie nad Wisłą, w hotelowym pokoju, w zaciszu naszego pustego od rana mieszkania, na środku sali balowej wypełnionej tegorocznymi maturzystami, niech to się stanie w damskim kiblu, w knajpie zbyt drogiej, by tam kawę kupić.
    Nie ważny jest także sposób. Możesz równie dobrze łyknąć jakieś prochy, popijając to wódką, albo możesz nagle przestać oddychać albo tak niby, że najzwyczajniej w świecie wstać, podnieść sznur od radia i powiesić się na rurze w łazience, albo przyćpać tak, że stracisz kompletnie and sobą panowanie i wyzioniesz ducha, albo weź nóż, widelec, nawet i łyżką to się da zrobić- podetnij sobie żyły i patrz jak uchodzi z ciebie życie.

Dlaczego się nie zabijesz? No dlaczego?

    ...właśnie dlatego, że tu jestem, ja, ty, on, ona, oni, wy, my. Stoimy tu, po tej drugiej stronie. To my znajdujemy was potem w łazienkach, w kiblach, w rynsztokach. To mu, kurwa, odwiązujemy z waszej szyi sznury, bo jesteśmy opętani wizją, że wciąż jest szansa, kurwa, najmniejsza szansa na to, ze żyjecie. To my kurwa odpierdalamy wam jebane pogrzeby, to my zajmujemy się kwiatami; to my w końcu kończymy dzień w kałuży łez, lejących się strumieniami, bez końca i bez sensu na podłogę. To my, odrzuceni przez was, gdyż wy chcieliście ze sobą skończyć.
    Nie rób tego, jeśli już musisz. A jeśli musisz już koniecznie z sobą skończyć, proszę, nie umieraj w samotności.
    ...bo nie ma nic gorszego, nic, niż powolna śmierć w objęciach Samotności.

    .Nikt nie zasługuje na to, by umierać sam.

1 komentarz: