sobota, 28 stycznia 2012

Herbata.

   



    



     Konwergencja herbaty, z którą ta niedużych rozmiarów kobieta miała ostatnio do czynienia wpłynęła niezwykle zaraźliwie na pole rozwoju kawy w zachodniej części Półwyspu Valdes. W zasadzie, zadział tu mechanizm, szerzej znany, jako efekt motyla, podczas którego przy porannej misce płatków owsianych ruch wskazówek zegara wiszącego na ścianie, który pokazuje ci za ile minut będziesz spóźniony do pracy, zmieni swoje położenie względem wysoce niemoralnej czasoprzestrzeni życia, i ze zmieniającą się energią, kinetyczną, oraz każdą inną, zaprowadzi olbrzymie zmiany gdzieś po drugiej stronie globu. I wszystko przez tę niemożność przyjścia do roboty o czasie, można by rzec. Ale czas przecież to iluzja, zatem o czym tu mówimy?
    Zatem, konwergencja herbaty, cokolwiek to tak na prawdę znaczy, nie namieszała zbytnio w jej życiu, ale z kolei w jego życiu, tak zresztą jak w części Półwyspu Valdes, zmieniła wiele. Nagle stał się jakiś taki nieswój, osowiały, z wieczną pętlą na szyi, która zdawała się mu zaciskać z każdym ruchem jego drobnego, męskiego ciała. Coś było z tą zmianą na rzeczy, bo chociaż jeszcze nie destrukcyjna, lecz w sposób destruktywny zaczynała i ona wpływać na bieg historii, powracając, niczym bumerang, na ciepłe wody czarnej, jak smoła herbaty, z początku tej opowieści.
    Niegdyś dumny, jak paw, z piętrzącym się stosem wspaniałych piór, zamykał się w klasyce doktrynalnie ujmowanych tęsknot i pożądań. Odkąd pióra gdzieś opadły, te swojskie pożądania i tęsknoty także jakoś i w niej się ulotniły. Nie znikły, lecz przykryło je coś na kształt mgły, obłej i niedookreślonej, srebrzystej materii; zupełnie jakby opary z herbaty przesłoniły jej pole percepcji odbioru tych bodźców, które jeszcze ten drobny mężczyzna do niej wysyłał.
    Konkludując, czy ja też muszę uważać na herbatę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz