sobota, 19 listopada 2011

Nie mamy żadnej przyszłości.

   

    'Jesteście przyszłością, was dwoje, was troje, cała wasza grupa stu pięćdziesięciu osób, wy kształtujecie...' Bullshit, panowie i panie. My tylko konsumujemy kolejne butelki Barmańskiej, my tylko wypalamy kolejne tony skrętów; to my, w końcu zaliczamy wszystkie dupy w okolicy. Tak, tatuśku, nie wypuszczaj dzisiaj z domu swoich córek i synów, bo wyszliśmy na ulice Krakowa.
    Miasto nam sprzyja. Ulice układają się w dogodne do przechodzenia trójkąty i czworokąty, boki kamienic łagodnie pozwalają po sobie spływać a balkony zostawiają uchylone okno albo lufcik w salonie. Tak. Wejdziemy tam i zjemy wasze dzieci żywcem. Resztki włożymy do lodówki, byście mogli zaobserwować potem, kiedy powracacie wszyscy z pracy, że pociechy miały całkiem bezkarnie pomalowane na zielono paznokcie u stóp. A potem pójdziemy dalej, może na Błonia, gdzie obstrzyżemy wszystkie karkołomnie tam przywiezione owieczki; zakradniemy się jak lisy i wgryziemy się w ich dupy, od przodu, bo lepiej smakują. A potem zawrócimy, zrobić sobie sałatkę z bukaki, żeby nikt już więcej nie mówił 'Chcesz?'. Będziemy to popijać winem marki Wino. Konsumować, konsumować, nic ponad to nam nie zostało. Pierdolić straty, idźmy po więcej. I chuj, że to wszystko mamy tak na prawdę w dupie.
    Co z tego, że dano nam wotum zaufności, skoro przepalamy je tuż pod stołem? Co z tego, że dajecie nam te swoje dyplomki i dyplomy, skoro sprzedajemy je na makulaturę, by mieć parę złotych na wódkę? Każecie nam czytać jakieś kompletne bzdury, których korzenie zasiedziały się już dawno w świecie, który już wieki wstecz wcale nie istnieje; twierdzicie, że nic nie wiemy o życiu, że nie znamy sie na płaceniu rachunków, że nie rozumiemy zawzięcie skomplikowanych procesów, które rządzą kapitalistycznym światem gospodarki. Nieustannie jednak, zapominacie o kilku ważnych faktach. To my tworzymy innowacje, to my upraszczamy wasz nadmiernie skomplikowany świat, to my gramy na giełdach i płacimy miliony za przypadkowe operacje finansowe, to my zajmujemy wam stołki w wielkich korporacjach światowych, to my ubieramy was, i to my, coraz częściej stajemy się waszym obiektem seksualnego pożądania. To o nas śnicie w swoich wielkich dziejach Morfeusza, to nas boicie się zobaczyć tuż za rogiem ulicy, kiedy sikamy na chodnik pod klubem. Robicie z nas liczby, w ogromnym przedsięwzięciu psychicznej eksterminacji.
    Marnujecie nas.... mieszając nam w głowach niepotrzebnymi rzeczami, by potem zastanawiać się, dlaczego wyrażamy głośny sprzeciw.  Nic nie szkodzi. Nie czujemy żalu, nie mamy w sobie żadnej nienawiści. My żyjemy, jesteśmy świadomi. Nie mamy żadnej przyszłości. I właśnie to sprawia, że odwrotnie do was, drodzy 'mentorzy', my nie kontemplujemy życia, my je, w całej jego prostocie, przeżywamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz