Zawsze tak żyłam. W sumie było to całkiem wygodne. Nawet nadal jest takie wygodne, tyle tylko, że tak na prawdę grałam sama ze sobą w pokera, z tą tylko różnicą, że żadna 'ja' wygrać nie mogła.
I dalej nie wygrywa.
Dystans. Ogromny dystans do wszystkiego, ale jednocześnie ta jakże cudowna właściwość ciała, które złożone jest z wiązek emocji. Wszystko i nic jednocześnie, a nawet i nigdy w tym samym momencie. Królowa sprzeczności, dzień dobry Państwu.
Tyle tylko, że to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, to się w ogóle nie liczy.
Potrzebuję zejść z podestu dla idealistów, potrzebuję zejść z Prawdy Obiektywnej, której tam powoli zaczynam nie widzieć; trzeba zmierzyć się z rzeczywistością taką, jaką ona jaki się nam wszystkim, bez względu na to, jak ją postrzegamy. Siedzimy w tym razem, jesteśmy zesłani w tym samym momencie tu czy tam, z jakiegoś powodu czy też i bez powodu- ważne, by się odnaleźć w tłumie, móc stworzyć więź, która przetrwa rzeczywistość, która przetrwa różne Prawdy- taką więź, która nas zwiąże.
Do końca naszego 'być'.
Teraz zostało tylko jedno- puścić się, puścić się i zlecieć na pysk drogą swobodnego spadania w dół. Puść to, zostaw przeszłość. Spójrz w dół teraźniejszości i zanurz się, ah, zanurz się aż po koniuszki włosów w tym gównie. Niech przed tobą będzie tylko szybko zmieniająca się struga nadchodzącej realności świata, który ujrzysz, gdy wylądujesz na nim.
Wiem, że będą mnie trzymać, wiem, że nie tak łatwo zerwać z tym, co było. Dłonie przewiązane ściśle linami zbudowanymi ze wspomnień i wspólnie spędzanego czasu, będą się miotać w próbie ucieczki, przeguby będą krwawić od zaciskających się coraz bardziej więzów, ale to też nie ma znaczenia.
Wyrwać się i nigdy tam nie wracać.
..tylko w snach przeszłość będzie mnie nawiedzać, ale udowodnię jej jak bardzo mogę nią świadomie sterować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz